[2009.08.06] DJ’s SSH w NJ Nowiny Jeleniogórskie
: 19 gru 2010, o 17:14
Oto oficjalny artykuł, jaki niebawem ukaże się w Nowinach Jeleniogórskich
Szkoła rzemieślników
Kilka młodych osób, ośmiu albo dziewięciu chłopaków, trzy dziewczyny. Czekają na zapleczu jeleniogórskiego JCK. Jest kilka minut przed piątą. Ubrani są luźno, t-shirty, czapki z daszkiem. Są tutaj zawsze w środę i piątek. Przychodzą po kolei: Artur, Roxy, Piotrek, potem inni. Sprawiają wrażenie przyjaznych, tylko rozmawiają nie bardzo wiadomo o czym. Padają słowa: sampler, konsola, bity. Inna rzeczywistość.
Przerywają tylko na chwilę, kiedy na podwórko wjeżdża znany im sportowy samochód. Ze środka wysiada dobrze zbudowany mężczyzna, po 30-ce. Ubrany w młodzieżowe ciuchy, na ręku ładny zegarek. – Hej – rzuca w pośpiechu, bo jest kilka minut po piątej. – Cześć Maciek – odpowiadają. Kilkuminutowe spóźnienie nie robi na nich wrażenia. – Ze wszystkimi jestem po imieniu, nawet z najmłodszym Piotrkiem – powiedział – Przyjechałem prosto z dyżuru.
Dopiero teraz rozpoznałem. Głos znajomy z radia przybrał ludzką postać. Maciek Wowk, a jak Wowk to piątkowy wieczór, po 20-stej, Lista DMC, znana każdemu fanowi muzyki klubowej. House, trance, elektro. Ten głos jest powodem spotkań tych kilkunastu chłopaków i dziewczyn. Maciek prowadzi dla nich letnią szkołę didżejingu, czyli DJ’s Summer School Holidays.
W sali - udostępnionej przez JCK - czeka na nich profesjonalny sprzęt, dobrej firmy. Dla niektórych to pierwsza w życiu szansa aby spróbować swoich sił przy gramofonie. – Dla tej przyjemności przyjeżdżam tu z Góry – mówi Tomek Dobrzański – To jakieś sto kilometrów. W pociągu spędzam około trzech godzin - kończy. Paweł Jaworski jest spod Legnicy. Nawet nie pytam, czy szkoda im czasu na dojazdy. Odpowiedź jest oczywista. Muzyka jest najważniejsza. To pasjonaci.
- Opowiem ci jak to wszystko się zaczęło – mówi szybko Maciek – Nie uwierzysz ale dałem informację o tym kursie na forum, na stronie naszego radia. Pomyślałem, zobaczymy co będzie. Nie było żadnych innych ogłoszeń. plakatów, nic! Dzięki temu miałem pewność, że przyjdą osoby naprawdę zainteresowane – kończy z satysfakcją.
Wszyscy są słuchaczami Listy DMC już od dłuższego czasu. Tak naprawdę stworzyli wokół tej audycji małą społeczność. Zgraną, energiczną i pomysłową. - Sami drukujemy koszulki, mamy swoje barwy i flagę. Flagowym jestem ja – powiedział Paweł. Roksana czyli Roxy jest moderatorem na forum listy i choć jest najmniejsza to właśnie ją słychać najbardziej. – Zaczęło się od DMC, pojawialiśmy się na imprezach, na których grał Maciek – mówi mi – Jeździliśmy za nim do Zgorzelca, Głogowa, Wrocławia. Wszędzie. Stąd się znamy.
Kilku z nich aby nauczyć się miksować, odwiedzało Maćka w jego własnym domu, a on dawał im prywatne lekcje. – Ci ludzie dają mi energię do działania, gdyby nie oni nie miałbym na to wszystko siły – mówi. Ta niewielka grupka jest zaprzeczeniem tezy, że polska młodzież jest zła i zepsuta. Wytwarzają wokół siebie pozytywną aurę; są weseli, przyjaźni. Zakręceni na punkcie muzyki. Mają swoje cele i uchwycą się każdej możliwości aby je osiągnąć.
Dokładnie policzyłem, jest trzynaście osób. W tym trzy dziewczyny: Asia, Roxy i znów Asia. Lat 18 – 20. Żadna z nich nie ma wątpliwości, że kobieta potrafi być równie dobrym a nawet lepszym didżejem, niż mężczyzna. – Najważniejsze jest poczucie rytmu, bez tego nie masz czego szukać za konsoletą –mówi Asia Psiuch, drobna brunetka z błyskiem w oku. - Przecież w branży muzycznej didżejki nie są rzadkością – dodaje Roxy. Tymczasem Maciek Wowk tłumaczy, że tak naprawdę one mają łatwiej: - Teraz kluby szukają kobiet didżejek. Każdy facet powie, że dziewczyna za mikserem świetnie wygląda.
Wokół Maćka, który jednocześnie pełni rolę wykładowcy i instruktora, zbiera się kilkuosobowa grupka. Choć on jest didżejem dłużej niż niektórzy jego uczniowie są na świecie, to nie ma między nimi dystansu. Atmosfera jest luźna. Kurs trwa już kilka tygodni. – Dziś zaczniemy nagrywać zmiksowane zestawy swoich piosenek, czyli sety – tłumaczy Artur Ślusarski. Wcześniej wszyscy musieli przejść przez normalne zajęcia dydaktyczne z warsztatu prezentera muzycznego, czyli o tym jak przygotować program, jak przedstawić się publiczności, był także przekrój nurtów muzyki rozrywkowej od lat 60-tych. – Mocno nas wymęczył z tej teorii – mówi Artur – Ale może chciał sprawdzić czy naprawdę nam zależy.
- Kiedy przyszli do mnie poziom ich umiejętności był bardzo różny – tłumaczy Maciek - Musiałem więc podzielić ich na grupę podstawową i zaawansowaną - kończy. Trudno się temu dziwić, skoro obok siebie stanęli 15-letni Piotrek Kurek, dopiero zaczynający swą przygodę z muzyką klubową i 21-letni Arek Skrzypczyński, który za sobą ma już debiut jako dzidżej w Jeleniej Górze i Kłodzku. Piotrek, jako najmłodszy, trzyma się trochę z boku, nie jest jeszcze tak związany z resztą grupy. Mówi raczej niewiele. – Zacznę grać za jakiś tydzień albo dwa. Dlaczego tutaj przyszedłeś? – Podoba mi się to co robią prawdziwi didżeje, miksowanie płyt. Lubię taką muzykę. Maciek mówi, że w tym 15-letnim chłopaku jest potencjał. O powód przyjścia na warsztaty pytam Arka Skrzypczyńskiego:
- Przyszedłem po naukę. Chcę rozwijać się w kierunku muzycznym. A twoje cele? - Zagrać swój własny set na dużej imprezie i żebym się nie musiał za to jak zmiksuję wstydzić! – podkreśla.
Maciek daje im przykłady, że marzenia się spełniają. Jeden z jego podopiecznych - zapaleniec i samouk – Mateusz Mandżak czyli DJ Kajzer z Tomaszowa Bolesławieckiego, wygrał konkurs i za kilka dni zagra własny zestaw na największym w kraju festiwalu muzyki klubowej: Tunel Electrocity w Lubiążu.
- Maciek obiecał nam, że najzdolniejsi zaprezentują własny set na imprezie, na której on sam będzie grał – powiedział Arek – Za to najlepszy stanie za konsoletą podczas jubileuszowego 600-ego wydania listy DMC, w klubie Imperium w Bolesławcu, na początku października – mówi z nadzieją. Poza tym wszystkich uczestników DJ Summer School Holidays czeka końcowy egzamin przed profesjonalnym jury. Ocenią ich znani prezenterzy muzyczni: DJ Vivaldi i DJ All.
Na pytanie, jak powinien grać dobry didżej i co jest sekretem dobrego miksowania, odpowiadają: - Powinien reagować na nastrój publiczności. Perfekcyjnie łączyć bity. A idealny mix powstaje gdy niewiadomo kiedy didżej go zmiksował. Maciek dodaje jeszcze: - Przejścia muszą być miękkie, ciepłe, nie do rozpoznania - podkreśla. A po czym poznać, że didżejowi gra się dobrze? - To po prostu widać! Jak wszystko mu się dobrze „klei” to bawi się razem z widownią i sam tańczy za konsoletą.
Tych kilkunastu adeptów didżejingu uczy się na prywatnym sprzęcie Wowka. – To są na tyle dobre miksery, że jak się nauczą na nich grać, to zagrają na wszystkim – mówi – A dodatkowo będą mieli przewagę nad tymi co grają tylko na supernowoczesnych samograjach z laptopami itp. Będą jak dobrze wykształceni rzemieślnicy. Moje zadanie polega na tym, że pokazuje im jak korzystać z przysłowiowego gwoździa, młotka i kleju – mówi z przekonaniem.
Przyszedł wreszcie moment na grę, kilkoro z nich będzie miksować po raz pierwszy. Zakładają słuchawki, stają za stołem, płyty sprawnie wirują im pod palcami. Każdy gra przez 20 minut. Maciek patrzy uważnie. Jednym idzie lepiej, drugim gorzej. – O! Teraz będzie przejście słuchaj uważnie – mówi mi Paweł - Trochę spóźnił, ale było OK.
Oceniają się sprawiedliwie. Z poczuciem humoru komentują swoje wpadki. Nie ma w tym śladu zawiści i niezdrowej rywalizacji. Nagrane sety Maciek zabierze do domu, tam w spokoju posłucha, wyłowi błędy, o których będzie mówił na kolejnym spotkaniu.
Zajęcia dobiegają końca. Dziś były wyjątkowo długie. Prawie pięć godzin. Chłopaki pomagają Maćkowi schować sprzęt do samochodu. Jest piątek więc prosto stąd jedzie do radia, gdzie będzie prowadził listę DMC, do 2-giej w nocy! Dlaczego zrobiłeś ten kurs? - Jeśli uda mi się pomóc choć dwóm, trzem osobom stąd to będę szczęśliwy - mówi - Spłacam swój dług. Kiedyś ktoś mi pomógł, podał rękę. Teraz przyszła kolej na mnie.
Tomasz Targański
Szkoła rzemieślników
Kilka młodych osób, ośmiu albo dziewięciu chłopaków, trzy dziewczyny. Czekają na zapleczu jeleniogórskiego JCK. Jest kilka minut przed piątą. Ubrani są luźno, t-shirty, czapki z daszkiem. Są tutaj zawsze w środę i piątek. Przychodzą po kolei: Artur, Roxy, Piotrek, potem inni. Sprawiają wrażenie przyjaznych, tylko rozmawiają nie bardzo wiadomo o czym. Padają słowa: sampler, konsola, bity. Inna rzeczywistość.
Przerywają tylko na chwilę, kiedy na podwórko wjeżdża znany im sportowy samochód. Ze środka wysiada dobrze zbudowany mężczyzna, po 30-ce. Ubrany w młodzieżowe ciuchy, na ręku ładny zegarek. – Hej – rzuca w pośpiechu, bo jest kilka minut po piątej. – Cześć Maciek – odpowiadają. Kilkuminutowe spóźnienie nie robi na nich wrażenia. – Ze wszystkimi jestem po imieniu, nawet z najmłodszym Piotrkiem – powiedział – Przyjechałem prosto z dyżuru.
Dopiero teraz rozpoznałem. Głos znajomy z radia przybrał ludzką postać. Maciek Wowk, a jak Wowk to piątkowy wieczór, po 20-stej, Lista DMC, znana każdemu fanowi muzyki klubowej. House, trance, elektro. Ten głos jest powodem spotkań tych kilkunastu chłopaków i dziewczyn. Maciek prowadzi dla nich letnią szkołę didżejingu, czyli DJ’s Summer School Holidays.
W sali - udostępnionej przez JCK - czeka na nich profesjonalny sprzęt, dobrej firmy. Dla niektórych to pierwsza w życiu szansa aby spróbować swoich sił przy gramofonie. – Dla tej przyjemności przyjeżdżam tu z Góry – mówi Tomek Dobrzański – To jakieś sto kilometrów. W pociągu spędzam około trzech godzin - kończy. Paweł Jaworski jest spod Legnicy. Nawet nie pytam, czy szkoda im czasu na dojazdy. Odpowiedź jest oczywista. Muzyka jest najważniejsza. To pasjonaci.
- Opowiem ci jak to wszystko się zaczęło – mówi szybko Maciek – Nie uwierzysz ale dałem informację o tym kursie na forum, na stronie naszego radia. Pomyślałem, zobaczymy co będzie. Nie było żadnych innych ogłoszeń. plakatów, nic! Dzięki temu miałem pewność, że przyjdą osoby naprawdę zainteresowane – kończy z satysfakcją.
Wszyscy są słuchaczami Listy DMC już od dłuższego czasu. Tak naprawdę stworzyli wokół tej audycji małą społeczność. Zgraną, energiczną i pomysłową. - Sami drukujemy koszulki, mamy swoje barwy i flagę. Flagowym jestem ja – powiedział Paweł. Roksana czyli Roxy jest moderatorem na forum listy i choć jest najmniejsza to właśnie ją słychać najbardziej. – Zaczęło się od DMC, pojawialiśmy się na imprezach, na których grał Maciek – mówi mi – Jeździliśmy za nim do Zgorzelca, Głogowa, Wrocławia. Wszędzie. Stąd się znamy.
Kilku z nich aby nauczyć się miksować, odwiedzało Maćka w jego własnym domu, a on dawał im prywatne lekcje. – Ci ludzie dają mi energię do działania, gdyby nie oni nie miałbym na to wszystko siły – mówi. Ta niewielka grupka jest zaprzeczeniem tezy, że polska młodzież jest zła i zepsuta. Wytwarzają wokół siebie pozytywną aurę; są weseli, przyjaźni. Zakręceni na punkcie muzyki. Mają swoje cele i uchwycą się każdej możliwości aby je osiągnąć.
Dokładnie policzyłem, jest trzynaście osób. W tym trzy dziewczyny: Asia, Roxy i znów Asia. Lat 18 – 20. Żadna z nich nie ma wątpliwości, że kobieta potrafi być równie dobrym a nawet lepszym didżejem, niż mężczyzna. – Najważniejsze jest poczucie rytmu, bez tego nie masz czego szukać za konsoletą –mówi Asia Psiuch, drobna brunetka z błyskiem w oku. - Przecież w branży muzycznej didżejki nie są rzadkością – dodaje Roxy. Tymczasem Maciek Wowk tłumaczy, że tak naprawdę one mają łatwiej: - Teraz kluby szukają kobiet didżejek. Każdy facet powie, że dziewczyna za mikserem świetnie wygląda.
Wokół Maćka, który jednocześnie pełni rolę wykładowcy i instruktora, zbiera się kilkuosobowa grupka. Choć on jest didżejem dłużej niż niektórzy jego uczniowie są na świecie, to nie ma między nimi dystansu. Atmosfera jest luźna. Kurs trwa już kilka tygodni. – Dziś zaczniemy nagrywać zmiksowane zestawy swoich piosenek, czyli sety – tłumaczy Artur Ślusarski. Wcześniej wszyscy musieli przejść przez normalne zajęcia dydaktyczne z warsztatu prezentera muzycznego, czyli o tym jak przygotować program, jak przedstawić się publiczności, był także przekrój nurtów muzyki rozrywkowej od lat 60-tych. – Mocno nas wymęczył z tej teorii – mówi Artur – Ale może chciał sprawdzić czy naprawdę nam zależy.
- Kiedy przyszli do mnie poziom ich umiejętności był bardzo różny – tłumaczy Maciek - Musiałem więc podzielić ich na grupę podstawową i zaawansowaną - kończy. Trudno się temu dziwić, skoro obok siebie stanęli 15-letni Piotrek Kurek, dopiero zaczynający swą przygodę z muzyką klubową i 21-letni Arek Skrzypczyński, który za sobą ma już debiut jako dzidżej w Jeleniej Górze i Kłodzku. Piotrek, jako najmłodszy, trzyma się trochę z boku, nie jest jeszcze tak związany z resztą grupy. Mówi raczej niewiele. – Zacznę grać za jakiś tydzień albo dwa. Dlaczego tutaj przyszedłeś? – Podoba mi się to co robią prawdziwi didżeje, miksowanie płyt. Lubię taką muzykę. Maciek mówi, że w tym 15-letnim chłopaku jest potencjał. O powód przyjścia na warsztaty pytam Arka Skrzypczyńskiego:
- Przyszedłem po naukę. Chcę rozwijać się w kierunku muzycznym. A twoje cele? - Zagrać swój własny set na dużej imprezie i żebym się nie musiał za to jak zmiksuję wstydzić! – podkreśla.
Maciek daje im przykłady, że marzenia się spełniają. Jeden z jego podopiecznych - zapaleniec i samouk – Mateusz Mandżak czyli DJ Kajzer z Tomaszowa Bolesławieckiego, wygrał konkurs i za kilka dni zagra własny zestaw na największym w kraju festiwalu muzyki klubowej: Tunel Electrocity w Lubiążu.
- Maciek obiecał nam, że najzdolniejsi zaprezentują własny set na imprezie, na której on sam będzie grał – powiedział Arek – Za to najlepszy stanie za konsoletą podczas jubileuszowego 600-ego wydania listy DMC, w klubie Imperium w Bolesławcu, na początku października – mówi z nadzieją. Poza tym wszystkich uczestników DJ Summer School Holidays czeka końcowy egzamin przed profesjonalnym jury. Ocenią ich znani prezenterzy muzyczni: DJ Vivaldi i DJ All.
Na pytanie, jak powinien grać dobry didżej i co jest sekretem dobrego miksowania, odpowiadają: - Powinien reagować na nastrój publiczności. Perfekcyjnie łączyć bity. A idealny mix powstaje gdy niewiadomo kiedy didżej go zmiksował. Maciek dodaje jeszcze: - Przejścia muszą być miękkie, ciepłe, nie do rozpoznania - podkreśla. A po czym poznać, że didżejowi gra się dobrze? - To po prostu widać! Jak wszystko mu się dobrze „klei” to bawi się razem z widownią i sam tańczy za konsoletą.
Tych kilkunastu adeptów didżejingu uczy się na prywatnym sprzęcie Wowka. – To są na tyle dobre miksery, że jak się nauczą na nich grać, to zagrają na wszystkim – mówi – A dodatkowo będą mieli przewagę nad tymi co grają tylko na supernowoczesnych samograjach z laptopami itp. Będą jak dobrze wykształceni rzemieślnicy. Moje zadanie polega na tym, że pokazuje im jak korzystać z przysłowiowego gwoździa, młotka i kleju – mówi z przekonaniem.
Przyszedł wreszcie moment na grę, kilkoro z nich będzie miksować po raz pierwszy. Zakładają słuchawki, stają za stołem, płyty sprawnie wirują im pod palcami. Każdy gra przez 20 minut. Maciek patrzy uważnie. Jednym idzie lepiej, drugim gorzej. – O! Teraz będzie przejście słuchaj uważnie – mówi mi Paweł - Trochę spóźnił, ale było OK.
Oceniają się sprawiedliwie. Z poczuciem humoru komentują swoje wpadki. Nie ma w tym śladu zawiści i niezdrowej rywalizacji. Nagrane sety Maciek zabierze do domu, tam w spokoju posłucha, wyłowi błędy, o których będzie mówił na kolejnym spotkaniu.
Zajęcia dobiegają końca. Dziś były wyjątkowo długie. Prawie pięć godzin. Chłopaki pomagają Maćkowi schować sprzęt do samochodu. Jest piątek więc prosto stąd jedzie do radia, gdzie będzie prowadził listę DMC, do 2-giej w nocy! Dlaczego zrobiłeś ten kurs? - Jeśli uda mi się pomóc choć dwóm, trzem osobom stąd to będę szczęśliwy - mówi - Spłacam swój dług. Kiedyś ktoś mi pomógł, podał rękę. Teraz przyszła kolej na mnie.
Tomasz Targański